No i mamy poplątanie z pomieszaniem. Nie to, że nagle się nam coś pomięszało, ono jest pomięszane od zawsze, tyle tylko, że to dzisiejsze pomięszanie nabiera specjalnych kolorów i znaczeń. Na temat znaczenia słowa/pojęcia symbiosis - symbioza - spierają się naukowe autorytety praktycznie od samego początku. Z tym zastrzeżeniem, że nie wiem jak to było u starożytnych Greków, od których zapożyczyliśmy samo słowo. Zresztą, każdy samodzielnie może to sprawdzić w wolnej internetowej encyklopedii, albo w ogóle w sieci zwyczajnie googlując. Dla mnie tu i teraz ważne jest coś innego i bardzo konkretnego.
Człowiek jest najlepszą platformą, albo lepiej będzie powiedzieć: najbliższym przykładem symbiotyzmu. Nasza najgłębsza istototowość jest przykładem "nieuleczalnej" symbiozy dobra i zła. Dobro i zło, miłość i nienawiść, głupota i mądrość, rozwój i skostnienie - najróżniejsze zagnieżdżone w głębinach naszej nieświadomości, a może także świadomości, a jeszcze lepiej powiedzieć naszej jaźni sprzeczności są nieodłączalne od każdego z nas. To co nas od siebie odróżnia, to stopień rozpoznania w sobie tych sprzeczności i wyciągnięcia z tego rozpoznania odpowiednich wniosków.
Kto jestem? Kim jestem? Każdy z nas, w którymś momencie swojego życia dowiedział się jak się nazywa i kim jest, do jakiej grupy ludzkiej przynależy, do jakiego narodu się zalicza. O tym, że ja jestem Polakiem, dowiedziałem się od pewnego Banderowca gdy brakowało mi dosłownie kilka dni do skończenia 10 lat życia. Przyłożył lufę swojego automatu do piersi mojej mamy i powiedział: - "Tego małego Polaczka muszę sprzątnąć, odsuń się od niego!" I w ten prosty sposób dowiedziałem się, że jestem Polakiem. I już nigdy tego swoistego chrztu nie zapomniałem. Przez wszystkie lata nauki w szkole, na studiach, przez lata pracy, które przypadły na czas Polski Ludowej, wiedziałem że jestem Polakiem, prawdziwym Polakiem a nie udawanym Polakiem. Ale oto trzeba było obalenia w Polsce komunizmu, trzeba było wywalczyć dla Polaków wolność, demokrację i wywalczyć dla Polski prawo do bycia równorzędnym i równoprawnym członkiem Wspólnoty Europejskiej, żeby usłyszeć od wielu innych moich współrodaków, że już nie jestem prawdziwym Polakiem. Bo dla nich, dla Polaków spod takich tytułów jak PiS, jak Gazeta Polska, jak Uważam Rze... i wpolityce.pl to tylko oni mają prawo nazywać siebie Polakami, prawdziwymi Polakami. Natomiast ja, który nie podzielam ich fobii, nie wyrażam zgody na ich lenistwo w nauczeniu się historii swojego własnego kraju, nie zgadzam się na ich niechęć do rozpoznania w sobie zachwianej symbiozy głupoty i mądrości, ja nie mam według nich prawa do uważania siebie za Polaka, prawdziwego Polaka. Oto paradoks dzisiejszej Polskości. Przepraszam, nie prawda, nie tylko dzisiejszej. To się wlecze za nami Polakami co najmniej od czasów króla Bolesława Śmiałego, który w obronie państwa polskiego zdecydował się (nierozważnie, to inna prawda) ściąć głowę zdrajcy, biskupa krakowskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz