
Wystarczy pobieżne zapoznanie się z celami rządowego projektu reformy emerytalnej aby nie mieć wątpliwości, że taka reforma jest konieczna, dyskutować można jedynie nad jej szczegółowymi rozwiązaniami. Ale wczorajsza debata w Sejmie - była to w ogóle debata? - przypomniała mi pewną w praktyce stosowaną u nas zasadę, z którą zetknąłem się po raz pierwszy ponad pół wieku temu albo i wcześniej. Mówiło się “Czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy”. W PRL była to praktyka powszechna, ale i cnota jednocześnie. Wprawdzie tu i ówdzie wytykana, wyśmiewana, ale w głębi ducha oklaskiwana i ceniona. Za co ceniona? Bo jakoby także w tej zasadzie wyrażała się wrodzona nam, Polakom, cecha: naturalny sprzeciw wobec totalitaryzmu, niezgoda na brak demokracji, bunt wobec cenzury i tłamszenia wolności osobistych, codzienny, każdemu dostępny środek sprzeciwu wobec wszelkiej przemocy, każdego dictum, wobec każdego absolutum dominium.
Podczas oglądania i słuchania w telewizji wczorajszej debaty sejmowej, wystąpienia niektórych posłów jak Beata Kempa, Mularczyk, Kaczyński i paru innych wprost niesamowicie ożywiły moją wyobraźnię. Wydawało się, że posłanka i posłowie walczą pomiędzy sobą o palmę pierwszego czarownika III RP, jakby się utożsamiali z duszą Mistrza Twardowskiego, wielkiego czarownika króla Zygmunta Augusta. Ale pan Duda, szef solidarnościowych związków zawodowych, swoim wystąpieniem zaatakował wprost moją historyczną pamięć! Zaatakował tak celnie, że zabolało.
Naskakując na rząd i forsując swój pomysł referendum, w którym przed każdym obywatelem będzie postawione pytanie: “Obywatelu, czy wolisz pracować dłużej czy krócej?” - sprawił, że prawda zasady Czy się stoi, czy się leży stanęła przede mną w całej swojej ideowej i historycznej nagości. Także artystycznej. Bo nagle zobaczyłem przed oczami obrazy Edwarda Dwurnika, całą galerię z serii “Robole”.
Kto w I RP stanowił naród? - Szlachta. Kto w I RP ustalał prawa dla narodu? - Szlachta. Kto w I RP uprawiał politykę obskurancką wobec państwa (króla)? Szlachta i zrodzona z niej magnateria. Sto pięćdziesiąt lat zaborów przeorało ciało i duszę Polaków. Krótki żywot II RP spełzł na mobilizacji zwalczających się duchów i nie wyszedł dalej poza nadzieje. Okupacje drugiej wojny światowej i PRL pogłębiły tylko negatywną selekcję. No więc co: - Czy się stoi, czy się leży...?
Brakuje mi dwa lata do osiemdziesiątki. Dwadzieścia już lat jestem na emeryturze, z konieczności. Ale pracuję przez cały ten czas, teraz też. (Niestety, nikt mi za to nie płaci). Mój wspaniały wychowawca, nauczyciel z liceum, profesor Wojciech Dindorf osiemdziesiątkę przekroczył dwa lata temu i nadal pracuje zawodowo, kształcąc młodzież w kraju i za granicą. I dla jasności: Wojciech Dindorf pochodzi z polskiej rodziny inteligenckiej, ja z polskiej rodziny chłopskiej.
Problem nie polega na tym, czy przedłużać okres pracy, czy oddalać przejście na emeryturę. Trzeźwe myślenie odpowiedź daje jednoznaczną: wydłużenie czasu pracy jest koniecznością z punktu widzenia interesów całego społeczeństwa. Do uzgodnienia są tylko szczegółowe zasady przechodzenia na emeryturę i zasady płacenia składek emerytalnych. Powiedziałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz