piątek, lipca 08, 2011

Przeczytane

Przeczytałem, co bracia Karnowscy napisali ("U-RZe/22/2011"), że JM Rymkiewicz dopracował się nowej teorii naszej polskiej historii i powiedział, że Polskość mogła by być nawet szczęśliwa, szkopuł tylko w tym, że przed wiekami ta jego Polskość roztrzaskała się w pionie na dwa, nie dające się na powrót skleić kawałki: patriotyczny rokoszanizm i antypatriotyczny kolaborantyzm. I ten stan rzeczy trwa ponoć do dnia dzisiejszego, mianowicie: patriotyczni rokoszanie koczują z krzyżem pod białym namiotem na Krakowskim Przedmieściu. Kolaboranci zaś, korzystając z pretekstu legitymacji wyborczej otrzymanej od większości Polaków, urządzili się wygodnie w pałacu Prezydenta RP i w urzędzie RM.

Być może podchodzę do wywodów Pana Rymkiewicza zbyt poważnie, może całe "U.Rze" traktuję zbyt poważnie, być może. Ale mimo to,  idąc tropem jego rozważań, i gdybając konsekwentnie, to gdyby preferowana przez Rymkiewicza opcja Rokoszan wzięła ostatecznie górę w naszej historii, to czy dzisiaj istniało by jakiekolwiek polskie państwo? I moglibyśmy w ogóle takie prowadzić rozmowy? Chyba tylko w zakrystii jakiegoś zagubionego na odludziu kościółka?

Może i jest to teoria rewolucyjna, nie jestem specjalistą w tej dziedzinie. Mnie obchodzi jednak co innego. Mianowicie to, że choć nie uczestniczę w rokoszach, ani nie spijam śmietanki przy stołach Kolaborantów, a także nie widzę się, ani się nie czuję Polakiem rozpołowionym, jestem mimo to i Polakiem! i polskim patriotą, i w tej mojej Polskości jestem szczęśliwy, i z tej mojej Polskości jestem dumny głównie dlatego, że mieszkam i jestem obywatelem wolnego, niepodległego i suwerennego państwa polskiego!

No i współczuję Rymkiewiczowi. Bo w innym miejscu, ("Hańba Domowa" J.Trznadel) też on powiedział, a ja przeczytałem, że w swoim czasie, dawno temu, świetnie się czuł w roli kolaboranta i nawet mu do głowy nie przychodziło, że można w inny sposób być szczęśliwym patriotą i Polakiem.

Brak komentarzy: