Poeta z Milanówka, Jarosław Rymkiewicz, pozazdrościł sławy Szczurołapowi z Hameln? Tak mi się to jakoś skojarzyło, raczej w zgodzie z prawem Przemiany Wartości, bo o ile Flecista z Hameln śpiewał pieśń wznoszącą ku słońcu i życiu, Rymkiewicz pomrukuje raczej o śmierci i piekle.
Pewnego razu, przed dawnymi laty, w saksońskim mieście Hameln, wybuchła epidemia dżumy, czarna śmierć zbierała obfite żniwo. A mieszkał w Hameln pewien skromny Meistersinger i Flecista, zatrudniony w lokalnym magistracie jako tępiciel szczurów. Kiedy cień czarnej śmierci pokrył miasto Hameln, szczurołap wyjął z futerału swój cudowny flet i zagrał na nim. Grał pięknie, aby ludziom żywym wlać w serca światło nadziei. Grał tak czarująco, że jego pieśń, i jego flet, wywabiły spod ziemi, z kanałów i piwnic, wszystkie szczury, roznosiciele zarazy, które poszły za nim i potopiły się w pobliskiej rzece. Legenda mówi nam więcej. Oto muzyka szczurołapa była tak bardzo jasna, sławiąca życie, że wszystkie uratowane od czarnej śmierci dzieci, zebrały się wokół Flecisty, i słuchając jego pieśni, ruszyły za nim w świat, na wschód, ku słońcu.
I oto ponad siedemset lat później, w Polsce, w przededniu święta Niepodległości, znany poeta z Milanówka, Jarosław Rymkiewicz, taki współczesny czarodziej pieśni, ogłosił na łamach Gazety Polskiej, swoje dytyramby na cześć śmierci pt. “Krew”. Oto kilka linijek na próbkę:
“Krew rozlepiona na afiszach
Krew na chodnikach i na ścianach...
Krew na kamiennych szarych płytach
Na białych rękawiczkach Tuska... “
Niesamowicie traumatycznym jest już sam fakt, że na okoliczność radosnego narodowego święta Polaków, polski poeta pisze, i publikuje, coś w rodzaju wezwania do wzajemnych Polaków rzezi... Z każdego z szesnastu wierszy tego hymnu, wylewa się czarna farba krwi, czarna śmierć... Brzmi to dla mnie jak apel do szczurów - tych potopionych przez szczurołapa z Hameln? - aby zbiegały się do miejskich podziemi, aby zarazki dżumy wnosiły do każdego domu, aby wzniecały śmierć niepojętej zemsty... Nigdy chyba jeszcze, nawet w najczarniejszych okresach w historii Polaków, polski poeta nie przemawiał w ten sposób do swoich rodaków. Tymczasem Rymkiewicza stać na tak nikczemne “pieśni” w wolnej, demokratycznej i rozkwitającej pod każdym względem, Polsce.
W związku z tym, ciśnie się pytanie do poety. Parafrazując słowa Nietzschego, zapytam tak: - Skutkiem czego Rymkiewicz cierpi, cierpiąc z losu krwi rozmazywanej przez siebie na chodnikach, na pomnikach, na wrakach tupolewa, na chmurach...? Czy może jest to skutkiem tego, że fletni poety brak siły w skrzydłach, by wyrwać się z sideł własnego Cienia? Dla mnie słowa “Krwi” mogłyby świadczyć o jakimś straszliwym ciężarze na dnie sumienia poety. Bo tylko niepojęta, osobista trauma, trauma nie przezwyciężona przez poetę, mogłaby posłużyć za “usprawiedliwienie” wlewania w serca rodaków jadu śmierci, zamiast oczekiwanego światła życia.
Bruno (TT bronek_bar)
2 komentarze:
Rymkiewicz to już nie jest poeta. W polskiej tradycji poeta reprezentował zwykle "czucie i wiarę" ponad przyziemną robotą w nagonce. Poeta poluje sam na słowa, nie ściera szmatą z podłogi wyplutych przez tłum sloganów. Rymkiewicz to przebieraniec, moim zdaniem ciężko chory na rozdwojenie świata rytualnych zaklęć i świata, w którym musi żyć. To kiepski szaman ludu, który okłamano. To kliniczny, chodzący dowód na prawdziwość powiedzenia, że "krew kogoś zalała". Partyzanci wyjdą już z lasu, a on będzie strzelał tymi ślepakami i ładował, i strzelał, w przekonaniu, że ma jakąś wielką misję.
Tak. Zgoda. Nie mniej jest to postać w naszej literaturze współczesnej dosyć mocno osadzona. Rymkiewicza książki z zakresu literaturoznawstwa, takie jak "Słowacki pyta o godzinę", jak "Żmut" i szereg innych, to ważne i ciekawe, świetnym językiem napisane, lubię je czytać. Co innego jego tak zwana tetralogia "historyczna", jak Wielki Książę, Samuel Zborowski, Rejtan... Generalnie, Rymkiewicz frapuje mnie jako przypadek psychologiczny człowieka literatury, który w jakimś okresie próbował rozliczyć swoją "stalinowską" młodość. Próbował, ale nie zrobił tego uczciwie w sobie samym. W "Hańbie domowej" jest na ten temat sporo ważnego materiału. Ja myślę, że gdyby nie jego lęk przed samooceną publiczną, strach przed uczciwym spojrzeniem na siebie z czasów młodości, mielibyśmy wartościowego polskiego pisarza. Tchórzostwo wobec swoich zachowań lub czynów, lub nawet myśli, jest przeciwieństwem tego, co warunkuje w twórczości wszelką prawdę.
Bruno
Prześlij komentarz